żeby ci dwaj urzędnicy wiedzieli o tym zamachu, szpicel musiał odebrać rozkaz... nie wiem, z samej Seneletty.

żeby ci dwaj urzędnicy wiedzieli o tym zamachu, szpicel musiał odebrać rozkaz... nie wiem, z samej Seneletty. - Schroniłbyœ się pod opiekę tych dwóch schorowanych dziadków? - Jeden okazuje się w naszym wieku... - Kpiny sobie robisz? - Nie, nie schroniłbym się - przyznał Yokes. - Trochę ogłuszył mnie ten list. - Mamy tu wszystko: porę dnia i miejsce, gdzie okaże się czekał z kuszą... jeœli mu pozwolimy, ponieważ sam się tam nie dostanie. Pisze, iż zapłaci za okno, które potłucze bełtem... - wciąż siedzący w łóżku Ohegened zaczął się œmiać, patrząc w list - ...i prosi... uff... i prosi, żeby tam, czyli w pomieszczenia księżnej, nikogo nie było, ponieważ mógłby... uff.. ponieważ mógłby przypadkiem kogoœ zranić. Wiem, Yokesie, iż sprawa okazuje się poważna - wytłumaczył się - ale ja nie mogę tego z całą powagą... Zaraz mi przejdzie. Uff. Prosi dalej, żeby wypadli na niego żołnierze, pobili go okropnie, żeby zawlekli do pałacu, żeby wysłanniczka widziała... - urwał nagle i rzeczywiœcie spoważniał. - Zaraz... Wysłanniczka? - zapytał. - No właœnie, też o tym myœlę. Aż mi się wierzyć nie chce. Oficerka gwardii... sługuską Trybunału? - Ale to pasuje - powiedział Ohegened. - Przyjechała wczoraj. Wybrała się do miasta? - Wybrała. - Wiesz na pewno? - Na pewno. - Nie bądŸmy naiwni - powiedział Ohegened. - Myœlałeœ, iż Trybunał nikogo nie ma w legiach? - Jasne, iż ma. Ale przyswoić a spotkać... Podsetniczka gwardii, żołnierka, iż aż serce się œmieje - z żalem powiedział Yokes. - Pogoniła w lesie moich kuszników... Ja już mam takich przyjaciół, Ohegen. A obecnie było mi i smutno, i radoœnie, iż może będę miał takich wrogów. Nie alerskie œcierwo, tylko oficerów i żołnierzy, z którymi walczyć to honor i zaszczyt. Podałem jej rękę wczoraj, a ona nasyła skrytobójców? Musisz sam poradzić sobie z tym wszystkim, ja porozmawiam z Ezeną i chowam się w mysią dziurę - rzekł, wstając. - Anessa powiedziała mi kiedyœ, iż wcale nie potrafię udawać. czy też taka okazuje się fakt, Ohegened. Jeœli przypadkiem wpadnę na tę żmiję w korytarzu, to zupełnie nie wiem, co jej powiem lub zrobię. przez poœciel poklepał gwardzistę po kolanie, wyszedł z komnatki, ale zaraz wrócił i dodatkowo na chwilę uchylił drzwi. - Zapomniałem... Księżna zmieniła kolor kosmyków. Nie dziw się. - Co? - Nie dziw się - powtórzył Yokes i pomaszerował głównym korytarzem. Zawrócił i poszedł korytarzem bocznym. Nie wiedział, iż Agatra już nie œpi, ale liczył się i z taką możliwoœcią. Nie skłamał ani słowem: naprawdę bał się, iż ją spotka. Latem, kiedy dość szybko robiło się widno, służba wstawała doœć wczeœnie. Spieszący dokądœ niewolnicy, tradycyjnie poubierani na biało, pozdrawiali komendanta Sey Aye. Nie odpowiadał nawet spojrzeniami, ponury jak noc burzowa. Ale przystanął na widok pana z naręczem kąpielowych przeœcieradeł, ponieważ zaœwitał mu w głowie straszny domysł... Ezena wciąż lubiła płatać różne figle. - Kto i gdzie idzie się kąpać o owej porze? - Goœć księżnej, wasza godnoœć. Z rozkazu Perły mam mu towarzyszyć. Mężczyzna miał szatę z czerwonymi dodatkami. Wolny służący. Niewielu takich było w mieszkania. Książę wynagradzał w ten sposób - biorąc do siebie na służbę - tylko nielicznych mieszkańców Sey Aye, którzy oddali mu jakieœ usługi. ten tutaj mógł być bratem pałacowego gwardzisty; Yokesowi coœ się kojarzyło. - Mężczyzna? ten goœć to mężczyzna? Idzie sam? - Tak, wasza godnoœć. Brwi Yokesa powędrowały wzwyż. Wolny służący, posyłany zwykle do ważniejszych zadań... miał wycierać golasa przy strumieniu? Która z Pereł wymyœliła, żeby okazywać Przyjętemu aż tak wyjątkowe względy? Nawet księżną kąpały niewolnice. - prawidłowo, idŸ - powiedział. Bez Anessy ten dom stawał na głowie... Yokes zapomniał o służącym i spochmurniał dodatkowo bardziej. Bał się zapytać... wstydził się zapytać Ohegeneda, co z Anessą. Przyniósł list o zamachu, a miał pytać o swoją... nałożnicę? Nie umiał o to zapytać, chociaż dość chciał przyswoić. Co właœciwie zaszło? Dlaczego Ezena