częścią marsjańskiej wspólnoty. To zespolenie stało się

częścią marsjańskiej wspólnoty. To zespolenie stało się obecnie niemal całkowite, a fakt. że Mars próbował dokonać zamachu na jego życie, tylko wzmocnił 205 postanowienie pozostania. Gdyby odleciał na Ziemię, nie wracałby do domu, ale... poszedłby na wygnanie. — Jak pan wie, entuzjazm nie wystarcza do wszystkiego — powiedział Hadfield. — Rozumiem to doskonale. — ten niewielki światek jest oparta na dwóch rzeczach: wiedzy, umiejętności czy też ciężkiej pracy. Bez nich moglibyśmy doskonale wrócić na Ziemię. — Nie boję się pracy czy też jestem pewny, że mógłbym się nauczyć jakiegoś zajęcia administracyjnego... a również wielu prostych robót technicznych. bywa to — pomyślał Hadfield — szczególnie prawdopodobne. Umiejętność wykonywania czegoś jest funkcją inteligencji, a tej Gibsonowi nie niedociągnięcie. oprócz inteligencji potrzebne okazują się jednak pewne cechy cech charakteru. najrozsądniej nie wstawać w Gibsonie złudnych nadziei, póki nie ma o nim wszystkich danych czy też póki nie omówi sprawy z Whittakerem. — Powiem panu, co powinien pan zrobić — powiedział. — Proszę złożyć podanie o pozostanie, a ja przekażę je na Ziemię. Odpowiedź ich otrzymamy mniej więcej za tydzień. Oczywiście, jeśli odrzucą prośbę, nic nie jest da się zrobić. Gibson miał pewne wątpliwości, ponieważ wiedział, jak szczególnie Hadfield nie przejmował się ziemskimi przepisami, jeśli przeszkadzały mu w jego planach. A więc spytał: — A jeśli Ziemia się zgodzi, czy pan wyrazi swą zgodę? — wtenczas zacznę myśleć nad moją odpowiedzią. Tymczasem jest to wynik dość zadowalający — pomyślał Gibson. Gdy dokonał tego skoku do h2o, odczuł wielką ulgę. Kości zostały rzucone. dziś mógł unosić go prąd czy też trzeba było tylko spokojnie spodziewać się na rozwijanie się wypadków. 206 Drzwi śluzy powietrznej otwarły się przed niani czy też „pchła" wjechała do miasta. Nawet jeśli popełnił błąd, nie może to przynieść wielkiej szkody. Zawsze może powrócić na Ziemię najbliższym statkiem. Nie ulega wątpliwości, że Mars go zmienił. Domyślał się, co stwierdzą niektórzy jego przyjaciele, przeczytawszy tę informacja: — Słyszeliście o Martinie? Wygląda na to, że Mars zrobił z niego człowieka. Kto by mógł sobie to wyobrazić? Gibson poruszył się niespokojnie. Nie ma bynajmniej zamiaru stać się dla nikogo wzorem do naśladowania. Nawet w czasie największego rozmarzenia nie miał żadnego szacunku dla tych ckliwych, wiktoriańskich historyjek o leniwych egoistach, stających się pożytecznymi członkami społeczeństwa. Obawiał się jednak, że właśnie coś takiego czy też to szczególnie niezwykłego przydarzyło się jemu samemu. 14 — No, mów, Jimmy. O czym wydaje ci się? Zdaje się, że nie posiadasz dziś zbytniego apetytu? Jimmy z rozdrażnieniem dłubał widelcem w syntetycznym omlecie, podawszy go na maleńkie kawałeczki.